Sylwia Gołda o zgrupowaniu w Tunezji
Święta wielkanocne nie dla każdego oznaczały w tym roku czas spędzony z rodziną. Kadra Polski kobiet w rugby przebywała wtedy w Tunezji, na zgrupowaniu, a jedną z powołanych była nasza zawodniczka - Sylwia Gołda. Po powrocie uchyliła rąbka tajemnicy, jak wyglądał jej najdłuższy pobyt z kadrą do tej pory w tym dość nietypowym miejscu.

"Każdy dzień zaczynałyśmy od rozruchu i ćwiczeń z piłką"- wspomina Sylwia."Czas na relaks na plaży miałyśmy po śniadaniu, ok. półtorej godziny. Po tym miałyśmy dwie sesje treningowe na boisku. Po obiadokolacji był czas na siłownię lub zajęcia crossfit prowadzone przez Anię Szymańską, albo prowadzony był trening teoretyczny na którym analizowałyśmy mecze."
Każdy trening kadrowiczek był zróżnicowany. Kładziono nacisk na przeróżne umiejętności potrzebne do sprawnej gry w rugby: "Rano przede wszystkim skupiałyśmy się na podaniach i odpowiedniej ich technice. Na boisku ćwiczyłyśmy akcje trzy na dwie, dwie na jedną zawodniczkę, obronę, kopy lub grę ręką, czyli sprawne operowanie piłką podczas akcji. Czasami jeden trening przed obiadokolacją był lekkoatletyczny, miał na celu poprawić technikę naszego biegu oraz wydłużyć krok biegowy. Ostatni trening w ciągu dnia to wspomniana już siłownia, crossfit, analiza meczy, a także ćwiczenie formacji 'ruck'a' oraz skupienie się na poprawnym odkładaniu piłki po szarży."
Podczas wyjazdu zdarzyły się również zabawne lub niespodziewane sytuacje: "Dziewczyny, które są blondynkami miały wielu adoratorów. Dużym zaskoczeniem byli nieco szaleni taksówkarze, którzy w ogóle nie przestrzegali przepisów. Dla Tunezyjczyków okres naszego pobytu był jeszcze zimą, dlatego też można było spotkać dzieci chodzące w kozakach lub dorosłych w swetrach, podczas gdy my opalałyśmy się na plaży w bikini."
Można by rzec, że ciężko zauważyć jakiekolwiek wady w wyjeździe do egzotycznego kraju, podczas mało sprzyjającej aury w Polsce. Jednak wbrew pozorom pojawiło się parę minusów: "Wadą było na pewno dużo komarów na boisku. Stan murawy też nie był za dobry, była bardzo wysuszona, a trawa nieco ostra."
Sumując dobre i złe strony wyjazdu, Sylwia na pewno może go zaliczyć do udanych: "Był to mój pierwszy tak długi wyjazd z dziewczynami z kadry, co umożliwiło mi lepsze poznanie ich oraz integrację. Udało mi się także poprawić elementy swojej gry, nauczyć nowych rzeczy, jak przy każdym zgrupowaniu i dodatkowo jeszcze lepiej zgrać się z dziewczynami na boisku."
RCC W SOCIAL MEDIA: